niedziela, 11 marca 2012

Mangozjeby i Pokedemony.

 Post też dostępny na Forum Hetalia.org

 Czy anime i manga wpływa na nas źle?
 Tak sobie zaczęłam o tym myśleć po ostatnich Artykułach. [Tutaj i Tutaj]
 Są to wydania regionalne i raczej wątpię w początek większej, ogólnopolskiej kampanii, ale trzeba przyznać, że dawno już nie było nagonki. Choć do legendarnego reportażu z [i]Uwagi [/i]jednak temu daleko... [Nie widziałeś? Nie nazywaj siebie mangowcem! Nadrób to!]
 Oczywiście nawet laik zauważy, że Uwagowy Reportaż to porażka, a powyższe artykuły wcale nie zniechęciły większości dyrektorów szkół, ale jednak jakiś niesmak zostaje...
 I takie zastanowienie: A może coś w tym jest? A może naprawdę jesteśmy nienormalni...?
 Oto moje przemyślenia na ten temat, wybaczcie za długość, czasami trzeba się wygadać.
 Jestem fanem z długoletnim stażem, mangi kupuje, anime oglądam legalnie lub mniej, na konwentach bywam kilka razy w roku. Uważam się za mangowca z krwi i kości i jestem z tego dumna. Jest to coś mojego, wyróżnia mnie, mogę się czymś pasjonować, także w kręgu przyjaciół-mangowców. Oczywiście zżera mi to czas, ale gdyby nie manga pewnie bym sobie znalazła coś innego. Mogłabym chlać pod blokiem. A tak... Kupuję komiksy, zacieszam do narysowanych postaci, robię sobie zdjęcia z osobami przebranymi za postacie z animowanych seriali. I to mi sprawa radość! Nie, normalne to to nie jest, na pewno. Ale czy dlatego ma to być złe?
 O co nas oskarżają... A, pornografia. W podstawówce kupowałam na bieżąco Love Hinę. Momenty nagościowe, no dobra, na początku trochę zawstydzały, ale potem się przyzwyczaiłam. Były zabawne. No i kobitki jakoś mnie nigdy nie pociągały, wybaczcie. Lubiłam (wciąż lubię!) tą serię za świetny humor i postaci. Że były cycki... Mój brat w tym wieku, ze starszymi kolegami oglądał American Pie i inne tego typu filmy. Wieczorem na Polsacie. Oczywiście, że było ograniczenie wieku. Na mangach też jest. Aaa, że manga to rysunkowa, więc dla dzieci? Może mnie to ominęło, ale nie widziałam jeszcze dzieciaka poniżej 4-5 klasy podstawówki, który czytał mangi... Ok, oglądanie anime to jeszcze. Ale gdzie? W telewizji polskiej ani niemieckiej jakoś nie widziałam żadnych komedii ecchi, bardziej groźnych niż Simpsonowie. Czy innych serii animowanych emitowanych o późniejszych godzinie, do których jakoś nikt się nie czepia... [Dygresja: Koleżanka w 5 podstawówki kupiła sobie Fushigi Yugi i tam była naga babka... To wzięła marker i jej ubrania dorysowała 8D]
 Brutalność. No dobra, w Dragon Ballu się byli, oj leciała krew. Jak ktoś kogoś uderzył, to bolało i czasami nawet... umierał! Ale ja jakoś zawsze pamiętałam, że Goku jako ten dobry, oszczędzał nawet wrogów i bił się tylko w obronie przyjaciół... A gdy w kreskówkach typu Cartoon Network gdy ta wredna mysz, znowu przyczasnęła kota pułapką na myszy, to mamy się śmiać? A potem dziecko, widząc pierwszy raz w życiu kokosa, uderza nim młodszego brata, tak, że ma lekki wstrząs mózgu... I to dlatego, że widziało to w bajce... [tró sytuacja, kolega opowiadał 8D]. Ja jednak bym wolała, by moje dziecko w podstawówce uczyło się szukać smoczych kul niż znęcać się nad kotami... [Dobra, byłam dziwnym dzieckiem, mimo, że oglądałam nigdy nie przepadałam za humorem typu "Robi mu krzywdę, to jest śmieszne"]
 Oczywiście nie uważam, że każda manga jest dla każdego. Hellsing, choć uważam go za udaną serię, nie dałabym w prezencie młodszej kuzynce. Albo w ogóle zbyt młodemu dziecku. Tak samo co niektóre komedyjki ecchi. Nie uważam też, że wychowanie się na animcach jest lepsze niż na innych seriach. Ale nie musi być gorsze. Niedawno, bodajże w Wysokich Obcasach czytałam o tym jakie bajki powinno się dawać dzieciom. Jako jedną z propozycji pytany specjalista dał "Ruchomy Zamek Hauru". No, ale Ghibi... Ghibi to majestrzyk i w ogóle osobna kategoria.
 Z innych ciekawych przykładów: znam panią pedagog szkolną, która jest... mangowcem. Wyszła za mąż za mangowca. Mają chyba jednoletniego syna. Do śniadania ogląda on AMVałki z Gundanem [ponoć bardzo mu się podobają!]. Tak, proszę państwa, nasi też się rozmnażają. I wychowują kolejne pokolenie otaku. Zobaczymy co z tego wyrośnie...
 A, i jeszcze jedna rzecz, którą zauważyłam. Większość fanów których znam, to dobrzy uczniowie albo przynajmniej inteligentni ludzie, z którymi można porozmawiać ciekawie na przeróżne tematy. Moja, jeszcze badana teoria, zakłada, że to nie tak, że manga zmienia człowieka, ale jest specjalny typ człowieka, który ma szansę stać się mangowcem. Spróbujcie ze swoim szkolnym geniuszem - my z naszej zrobiliśmy w rok takiego fana, że obecnie ma na MALu więcej mang niż ja i z wypiekami na twarzy spoileruje nam Naruto albo zaciesza na myśl o następnym konwencie... [Sandra, pozdrawiam Cię serdecznie!]. Oczywiście, nie znaczy to, że każdy mangowiec od razu celu na doktorat. Wyjątki mogę podać od ręki. Ale faktem jest, otaku zwykle cechują się większą tolerancją i ciekawością świata od przeciętnej młodzieży w ich wieku. Nawet yaoistki, po swojej młodzieńczej fazie piskowej, przy odpowiednim podejściu [najlepiej w cztery oczy i nie na konwencie] okazują się ogarniętymi osobami.
 O, yaoi! Wiedziałam, że jeszcze mogę o czymś napisać~. Czy fanka yaoi ma problemy psychiczne? Ja nigdy nie byłam, ale wśród przyjaciół owszem, mam. Trzeba też rozróżnić etapy rozwoju yaoistek. Zwykle przechodzą one najpierw etap piszczący, pairingujący wszystko i wszystkich, ale potem uspokajają się. Albo od razu są nieszkodliwe dla otoczenia i w spokoju delektują się swoimi biszami. Psychologiem nie jestem, nie wiem czy to ma jakiś ujemny wpływ na psychikę. Znam yaoistki z chłopakami, więc nie wiem czy to wpływa na łączenie się w pary. No... Jest dziwne. Ale jak już pisałam: dziwne nie znaczy złe. Uberkatole nie lubią homoseksualizmu, więc się burzą, ale ja, jakoś nie mam nic przeciwko.
 Kończąc już... Dlaczego niektórzy tak się oburzają na anime i mangę? Nie znają jej. Mają tylko tyle informacji, że wydaje im się zła, co zresztą nie jest trudne. Chcą ochronić przed tym swoje i innych dziecko. Ale gdy już dzieciak wpadnie w nałóg... Jeśli ktoś postanowi, że to będzie pasja... Czy powinno się mu to zabronić? Moim zdaniem nie. Pasja to pasja, nie wybiera jej się, sama człowieka znajduje. Jak rodzic ma dobry kontakt z dzieckiem, to da sobie wytłumaczyć co w tym takiego pociągającego [zrozumieć nie musi] i może nawet skusi się na jakieś anime... [Studio Ghibi zawsze robi dobre wrażenie na nieobeznanych]. Na szczęście mam tolerancyjnych rodziców, którzy akceptują to co robię i nawet czasami zawożą na konwenty. Trafiłam bardzo dobrze.
 Nie uważam, że jesteśmy, my mangowcy, gorsi od innych. Jesteśmy po prostu inni. I mi osobiście ta inność sprawia niesamowitą radość. A Obrońcy Moralności niech swoje mówią. Ja swoim dzieciom i tak będę puszczać anime na wieczorynkę. [Choć Hellsinga to chyba ukryje gdzieś głęboko w folderach dysku twardego...]
 Wszystko jest dla ludzi, trzeba się tylko dobrze tym posługiwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz